Szesnaście

Obudziłam się wtulona w Justina. Tym razem mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie kochałam być w objęciach tego chłopaka. Boże... jak ten chłopak na mnie działa.. Jeszcze kilka tygodni temu nawet nie pomyślałabym, że będę leżała z chłopakiem moich marzeń w jego łóżku. Momentalnie uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Nagle poczułam, że chłopak się poruszył i obudził.
- Cześć Sweetie. - nie wcale nie nazwał mnie tak jak podczas naszego pierwszego spotkania. Momentalnie poczułam ciepło na swoich policzkach, znowu się zarumieniłam.
- Cześć. - odpowiedziałam i zeskoczyłam z łóżka. Cieszyłam się, że dzisiaj sobota i nie muszę wychodzić od Justina tak szybko. - Pójdę wziąść prysznic okej? - zapytałam.
- Okej - odpowiedział chłopak z uśmiechem na twarzy.
Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się we wczorajsze ubrania, nienawidziłam zakładać dwa razy w tygodniu tych samych ciuchów a co dopiero dwa dni pod rząd, no ale cóż nie mam innych. Wzięłam swoją torebkę i wyjęłam podkład na szczęśxie nawsze nosiłam go ze sobą. Nałożyłam go na twarz i wyszłam z łazienki. Rozejrzałam się po pokoju, ale nie dostrzegłam nigdzie chłopaka. Od razu pomyslałam, że zszedł na dół, więc otworzyłam drzwi i powoli zeszłam po schodach. Moim oczom ukazał się uśmiechnięty Justin a obok niego jego Mama i Tata.
- Dzień Dobry. - powiedziałam do jego rodziców i usiadłam obok Justina. Chłopak musnął mnie lekko w usta a ja uśmiechnęłam się szczerze. Zjedliśmy śniadanie rozmawiając o przypadkowych rzeczach. Spojrzałam na zegarek była już 12.
- Justin muszę już iść. - powiedziałam cicho
- Już? - zapytał chłopak i wypchnął dolną wargę, na co się zaśmiałam.
- Tak, chodźmy. - pożegnałam się z jego rodzicami i udałam się za chłopakiem w stronę garażu. Justun wziął swoje ferrari odpalił silnik i wyjechał na drogę.

***

Pożegnałam się z Justinem i udałam się w stronę drzwi od mojego domu. Otworzyłam je i krzyknęłam radośnie. - Już jestem. - nie musiałam długo czekać na odpowiedz. Z salonu usłyszałam głos mamy mówiący - Chodź na chwilkę do salonu!
Kiedy weszłam do pomieszczenia moim oczom ukazała się Mama i cztery inne osoby obok niej. W jednym z nich rozpoznałam tatę a po chwili spostrzegłam znajomą twarz. Był to chłopak o zielonych oczach i ciemnych włosach opadających mu lekko na czoło. Kiedy zdałam sobie sprawę kto to był moje usta ułożyły się w literę "o". Już wiem kto to jest... Cody.. ale co on tu robi? Obok niego siedzieli jego rodzice więc powiedziałam. - Dzień Dobry.
Byłam zaskoczona  całą tą sytuacją. Co oni robią w moim domu? Zapytał głos w moim głowie.
- Cześć, porozmawiamy? - zapytał z uśmiechem na ustach.
- Nie mamy o czym. - odpowiedziałam oschle i byłam gotowa pójść do swojeho pokoju, ale mama mnie zawróciła.
- Jak ty się odzywasz do swojego gościa młoda damo? - skorciła mnie mama po czym dodała. - zabierz Codiego do swojego pokoju.
- Tak, tak chodź. - przewróciłam oczami lekceważąco.
Cody udał się za mną po schodach, aż do mojego pokoju. Rzuciłam swoją kopertówką na łóżko i usiadłam na fotelu a on na przeciwko mnie.
- Co ty tu robisz? - zapytałam przerywając krępującą ciszę.
- Przeprowadziliśmy się spowrotem do LA i twoi rodzice zaprosili moich na kawę. Postanowiłem, że też wpadnę pogadać z tobą.
- Oh i twoja wizyta miała mnie uszczęśliwić? - zapytałam przewracając oczami.
- Słuchaj Nicole... ja nie chciałem wyjeżdżać, ale moi rodzice się uparli.
- Zostawiłeś mnie i myślisz , że jak wrócisz to będzie wszystko po staremu!? Mylisz się.. poukładałam już sobie życie bez Ciebie. - prawie wykrzyczałam a pojedyńcza łza spłynęła mi po policzku.
- ale... - zaczął, ale mu przerwałam
- nie ma żadnego ale Cody.. idź już. - wstałam i otworzyłam mu drzwi. Chłopak wyszedł ze smutnym wyrazem twarzy, ale nie przejełam się tym.. niech się poczuje się tak jak ja kiedy mnie zostawił i wyjechał.
Chciałam o tym nie myśleć, więc zadzwoniłam do Sam i umówiłam się z nią za pół godziny pod jej domem. Zamknęłam drzwi na klucz, żeby nikt nie wszedł kiedy będę się przebierała. Założyłam białą bluzkę z Superme i szorty z wysokim stanem. Na nogi założyłam białe nike air force. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i wzięłam swoją ulubioną czarną torbę. Przejżałam się po raz ostatni w lustrze otworzyłam drzwi i zbiegłam po schodach. Oznajmiłam rodzicom, że idę spotkać się z Sam i wyszłam. Szłam powolnym krokiem, ponieważ miałam jeszcze trochę czasu. Dziewczyna jak zwykle powitała mnie z uśmiechem na ustach. Pociągnęła mnie w stronę jej białego Audii i pojechałyśmy do Starbucksa, który był niedaleko jej domu. Starbuck był prawie pusty w końcu była 14, wszyscy w pracy albo zajmują się domem bo przecież jest sobota ale mniejsza o to.. usiadłyśmy na tym samym miejscu co zawsze. Kelner zebrał nasze zamówienie i oznajmił, że zaraz je przyniesie. Zanim zdążył odejść Sam zadała mi pytanie.
- Co tam skarbie? - zapytała z czułością, postanowiłam że powiem jej o sytuacji z Codym.
- No więc.. spałam u Justina. - momentalnie na jej twarzy pojawił się uśmiech a z jej ust wydobył się pisk na co się zaśmiałam. - ale to nie ważne.. zgadnij kto dzisiaj był u mnie ze swoimi rodzicami?
- kto? - mina jej zbrzydła.
- Cody...
---------------------------------------------
No hejka kochani! <3 przepraszam, że tak długo nie było rozdziału ;/
Ten rozdział jest dedykowany mojej przyjaciółce Asi (: ponieważ ma dzisiaj urodziny jeeej! Wszystkiego najlepszego kochana xoxo
Jak wam się podobał rozdział? Co myślicie o Codym? Komentujcie! / Veronica

Komentarze

Popularne posty