Dream
-Boże, jestem taka gruba!-jęknęłam, ściągając z siebie już kolejny strój kąpielowy. Justin siedział koło mnie, w przymierzalni i zbierał wszystkie ubrania. Widać, że miał już tego dość, ale no co ja mu poradzę.
-Nie jesteś gruba kochanie. -wziął ode mnie górę stroju i zawiesił ją na wieszaku.-Przymierz ten-ściągnął z haczyka białe bikini.
-Piekne!-szybko ubrałam go na siebie, przeglądając się w lustrze- I jak? Ładnie? Dobrze leży ? Nie zmniejsza mi cycków?-wypytywałam, wpatrując się w swoje odbicie
-Idealnie-mruknął mi do ucha, tuląc mnie od tyłu. To takie słodkie -Jesteś idealna-musnął moje ramie, a następnie przeszedł na szyję. Zostawiał na niej mokre pocałunki ..
-Ej, ej. Przestań-odepchnęłam go lekko, ubierając się w swoje ubrania.- Biorę to, tą sukienkę i idziemy jeszcze szukać jakiś bucików.
-Dziewczyno, wymęczysz mnie.
Podeszłam do kasy, płacąc za wszystko. Ekspedientka miło uśmiechnęła się do mnie, a potem zerknęła na chłopaka. Widać było, że jej się spodobał. No ba. Komu by on się nie podobał.
-Gratuluję Ci takiego chłopaka-szepnęła, kiedy oddawała mi kartę wraz z paragonem. Usmiechnęłam się miło, chowając wszystko. Złapałam Justina za rękę, kierując się w stronę wyjścia.
Teraz wypadło na mnie. Siedziałam na skórzanej sofie, obserwując chłopaka. Krążył po sklepie w nowych butach, co chwile przynosząc inne. Mój kręgosłup odmawiał powoli posłuszeństwa. Czułam ból
-Długo jeszcze? Te pierwsze były najlepsze. Brązowa skóra jest ładna i podobno trwalsza. Wyszczuplały ci stopę i jej nie wydłużały. Wyglądają najlepiej-burknęłam pod nosem, opierając głowę o dłonie.
-Jesteś pewna? A nie lepiej te?-przechyliłam głowę w bok, spoglądając na nie.
-Nie tamte. Czekam przed sklepem! -wstałam, zabrałam wszystkie swoje zakupy i wyszłam. Rozejrzałam się w prawo, potem w lewo. Jak tu dużo ludzi. Każdy się przepychał, popychał. Ludzie biegali w szale, a inni spacerowali spokojnie oglądając tylko wystawy. Nawet nie wchodzili do sklepów. Dzieci chodziły koło rodziców, lub płakały w wózkach. Nie dziwię im się. Też bym najchętniej się rozpłakała.
-Przepraszam? Wiesz może gdzie jest przystanek autobusowy? Odjeżdża z niego autobus do Holion?-chłopak w wieku 17 lat stanął przede mną, miło się uśmiechając.
-Um, poczekaj. Musisz zejść na dół, tam będzie kierunek na West. Wyjdź tamtym wyjściem i idź w lewo. Na końcu ulicy będzie przystanek-zerknęłam na zegarek- A i się pośpiesz, bo odjeżdża za 10 minut-zachichotałam.
-Boże, dziękuję Ci!-odbiegł ode mnie, wpadając na jakąś starszą Panią, która zaczęła na niego krzyczeć. Wybuchłam niepohamowanym śmiechem, jednak ogarnęłam się, czując na swojej talii ręce.
-Kto to był?-szepnięcie wdarło się w moje ucho
-Jakiś zagubiony nastolatek, pytał mnie o drogę... Just, możemy już wracać? Plecy mnie bolą i źle się czuję. Nie za dobrze-w tym momencie dobrze, że stała za mną czerwona kanapa, na którą bezwładnie opadłam - I słabo mi -rękę przyłożyłam do czoła, a drugą się wachlowałam.
Moje ciało uniosło się do góry. Justin trzymał mnie na rękach, niosąc jak księżniczkę do samochodu. Ludzie patrzyli się na nas, jednak ustępowali nam drogi. DZIĘKI BOGU.
-Odwiozłem ją do domu, ponieważ źle się czuła- usłyszałam zza drzwiami głos Just'a.
-Dziękuję bardzo. Możesz już iść, zajmę się nią-miły głos mojej mamy odpowiedział chłopakowi.
Ale co? On ma wyjść? Nie, nie chcę.
-Justin!-krzyknęłam zaspanym głosem. Po chwili ciało chłopaka pojawiło się w moim pokoju, a tuż za nim moja mama-Mamuś, możesz zostawić nas samych?-nie usłyszałam nic, oprócz trzaśnięcia drzwi.
-Spałaś-szepnął, kładąc się koło mnie.
-Ale ciebie nie było. Czułam się samotna, proszę, zostań tu dzisiaj ze mną. Na całą noc. Nic nie będziemy robili. Będziemy leżeli w ciszy, spoglądając sobie w oczy. My nie potrzebujemy słów.
I tak też się stało. Nie spaliśmy do drugiej w nocy. Przytulaliśmy się, od czasu do czasu dając sobie delikatne, pełne uczucia pocałunki. Jedyne słowa jakie były wymówione to "kocham cię" i nic poza tym. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam chwili oddechu od tego wszystkiego, co się stało. Wszystko wróciło do normy. Dziękowałam za to Bogu. Miałam go znowu koło siebie, znowu czułam ten dotyk na swojej skórze. Słyszałam słowa, które płynęły prosto z serca.
Moje życie wyglądało teraz niczym bajka, z której zawsze mogę się wybudzić ...
-Śpij kochanie. Bardzo cię kocham i nie zapominaj o tym-rozmyty głos pojawił się w mojej głowie.
Nie odpowiedziałam nic.
Zasnęłam.
"Biegałam po łące pełnej kwiatów. Płatki delikatnie smyrały moje stopy, dając mi idealną satysfakcję. Cieszyłam się, kręciłam w kółka, skakałam. Stałam się dzieckiem w ciele dorosłej dziewczyny.
Nagle, na końcu polany stał on. Uśmiechał się w moją stronę, a słońce świeciło na jego twarz.
Pomachałam mu ręką, biegnąc w jego stronę. Rzucając się na niego, tuliłam go, jakbyśmy nie widzieli się z tysiąc lat, lub jakby czekała nas długowieczna rozłąka.
Ciepło biło od jego klatki piersiowej.
Na niebie pojawiły się chmury. Zaczął padać z nich deszcz. Rozpętała się okropna burza.
Spojrzałam na chłopaka. Jego ciało zaczęło się rozpływać.
Czułam, że go tracę.
-Odchodzę-wychrypiał.
Została po nim tylko mokra plama .."
-Nie, Justin! Nie!-krzyczałam, rzucając się po całym łóżku ..
___________________________________________________
Chyba na ten rozdział nie trzeba było tak długo czekać, jak na poprzedni, huh? Zaciekawił? Mam pomysł na tego bloga, ale muszę do jeszcze skonsultować. Tak, że do następnego!
Daria.
-Nie jesteś gruba kochanie. -wziął ode mnie górę stroju i zawiesił ją na wieszaku.-Przymierz ten-ściągnął z haczyka białe bikini.
-Piekne!-szybko ubrałam go na siebie, przeglądając się w lustrze- I jak? Ładnie? Dobrze leży ? Nie zmniejsza mi cycków?-wypytywałam, wpatrując się w swoje odbicie
-Idealnie-mruknął mi do ucha, tuląc mnie od tyłu. To takie słodkie -Jesteś idealna-musnął moje ramie, a następnie przeszedł na szyję. Zostawiał na niej mokre pocałunki ..
-Ej, ej. Przestań-odepchnęłam go lekko, ubierając się w swoje ubrania.- Biorę to, tą sukienkę i idziemy jeszcze szukać jakiś bucików.
-Dziewczyno, wymęczysz mnie.
Podeszłam do kasy, płacąc za wszystko. Ekspedientka miło uśmiechnęła się do mnie, a potem zerknęła na chłopaka. Widać było, że jej się spodobał. No ba. Komu by on się nie podobał.
-Gratuluję Ci takiego chłopaka-szepnęła, kiedy oddawała mi kartę wraz z paragonem. Usmiechnęłam się miło, chowając wszystko. Złapałam Justina za rękę, kierując się w stronę wyjścia.
Teraz wypadło na mnie. Siedziałam na skórzanej sofie, obserwując chłopaka. Krążył po sklepie w nowych butach, co chwile przynosząc inne. Mój kręgosłup odmawiał powoli posłuszeństwa. Czułam ból
-Długo jeszcze? Te pierwsze były najlepsze. Brązowa skóra jest ładna i podobno trwalsza. Wyszczuplały ci stopę i jej nie wydłużały. Wyglądają najlepiej-burknęłam pod nosem, opierając głowę o dłonie.
-Jesteś pewna? A nie lepiej te?-przechyliłam głowę w bok, spoglądając na nie.
-Nie tamte. Czekam przed sklepem! -wstałam, zabrałam wszystkie swoje zakupy i wyszłam. Rozejrzałam się w prawo, potem w lewo. Jak tu dużo ludzi. Każdy się przepychał, popychał. Ludzie biegali w szale, a inni spacerowali spokojnie oglądając tylko wystawy. Nawet nie wchodzili do sklepów. Dzieci chodziły koło rodziców, lub płakały w wózkach. Nie dziwię im się. Też bym najchętniej się rozpłakała.
-Przepraszam? Wiesz może gdzie jest przystanek autobusowy? Odjeżdża z niego autobus do Holion?-chłopak w wieku 17 lat stanął przede mną, miło się uśmiechając.
-Um, poczekaj. Musisz zejść na dół, tam będzie kierunek na West. Wyjdź tamtym wyjściem i idź w lewo. Na końcu ulicy będzie przystanek-zerknęłam na zegarek- A i się pośpiesz, bo odjeżdża za 10 minut-zachichotałam.
-Boże, dziękuję Ci!-odbiegł ode mnie, wpadając na jakąś starszą Panią, która zaczęła na niego krzyczeć. Wybuchłam niepohamowanym śmiechem, jednak ogarnęłam się, czując na swojej talii ręce.
-Kto to był?-szepnięcie wdarło się w moje ucho
-Jakiś zagubiony nastolatek, pytał mnie o drogę... Just, możemy już wracać? Plecy mnie bolą i źle się czuję. Nie za dobrze-w tym momencie dobrze, że stała za mną czerwona kanapa, na którą bezwładnie opadłam - I słabo mi -rękę przyłożyłam do czoła, a drugą się wachlowałam.
Moje ciało uniosło się do góry. Justin trzymał mnie na rękach, niosąc jak księżniczkę do samochodu. Ludzie patrzyli się na nas, jednak ustępowali nam drogi. DZIĘKI BOGU.
-Odwiozłem ją do domu, ponieważ źle się czuła- usłyszałam zza drzwiami głos Just'a.
-Dziękuję bardzo. Możesz już iść, zajmę się nią-miły głos mojej mamy odpowiedział chłopakowi.
Ale co? On ma wyjść? Nie, nie chcę.
-Justin!-krzyknęłam zaspanym głosem. Po chwili ciało chłopaka pojawiło się w moim pokoju, a tuż za nim moja mama-Mamuś, możesz zostawić nas samych?-nie usłyszałam nic, oprócz trzaśnięcia drzwi.
-Spałaś-szepnął, kładąc się koło mnie.
-Ale ciebie nie było. Czułam się samotna, proszę, zostań tu dzisiaj ze mną. Na całą noc. Nic nie będziemy robili. Będziemy leżeli w ciszy, spoglądając sobie w oczy. My nie potrzebujemy słów.
I tak też się stało. Nie spaliśmy do drugiej w nocy. Przytulaliśmy się, od czasu do czasu dając sobie delikatne, pełne uczucia pocałunki. Jedyne słowa jakie były wymówione to "kocham cię" i nic poza tym. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam chwili oddechu od tego wszystkiego, co się stało. Wszystko wróciło do normy. Dziękowałam za to Bogu. Miałam go znowu koło siebie, znowu czułam ten dotyk na swojej skórze. Słyszałam słowa, które płynęły prosto z serca.
Moje życie wyglądało teraz niczym bajka, z której zawsze mogę się wybudzić ...
-Śpij kochanie. Bardzo cię kocham i nie zapominaj o tym-rozmyty głos pojawił się w mojej głowie.
Nie odpowiedziałam nic.
Zasnęłam.
"Biegałam po łące pełnej kwiatów. Płatki delikatnie smyrały moje stopy, dając mi idealną satysfakcję. Cieszyłam się, kręciłam w kółka, skakałam. Stałam się dzieckiem w ciele dorosłej dziewczyny.
Nagle, na końcu polany stał on. Uśmiechał się w moją stronę, a słońce świeciło na jego twarz.
Pomachałam mu ręką, biegnąc w jego stronę. Rzucając się na niego, tuliłam go, jakbyśmy nie widzieli się z tysiąc lat, lub jakby czekała nas długowieczna rozłąka.
Ciepło biło od jego klatki piersiowej.
Na niebie pojawiły się chmury. Zaczął padać z nich deszcz. Rozpętała się okropna burza.
Spojrzałam na chłopaka. Jego ciało zaczęło się rozpływać.
Czułam, że go tracę.
-Odchodzę-wychrypiał.
Została po nim tylko mokra plama .."
-Nie, Justin! Nie!-krzyczałam, rzucając się po całym łóżku ..
___________________________________________________
Chyba na ten rozdział nie trzeba było tak długo czekać, jak na poprzedni, huh? Zaciekawił? Mam pomysł na tego bloga, ale muszę do jeszcze skonsultować. Tak, że do następnego!
Daria.
giites ;) czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńSuper ;)
OdpowiedzUsuńgenialny ;)
OdpowiedzUsuńnigdy mnie nie zawiedziesz w pisaniu ;)
zależy mi na twojej opinii ;*
zapraszam do mnie --> http://fuck-everything-im-belieber.bloblo.pl/
MEGA dawajcie next ! :)
OdpowiedzUsuńGenialny :)
OdpowiedzUsuń